Ta druga Therese Bohman | Opinia Głębi

Ta druga. Skusiła mnie estetyka okładki jak plakatu. Celująca, wymowna. Spójna ze stylem pisarskim Bohman.

Sięgając po powieść Ta druga wiedziałam o autorce, że jest Szwedką, choć o typie urody dalekim od „typowo” szwedzkiego. Zajmuje się literaturą od lat. Zaczęła pisać, bo nie odnajdywała bohaterek, z którymi chciałaby się identyfikować. Uczciwie i twórczo, pomyślałam. Brać rzeczywistość jaką jest literatura w swoje ręce i lepić tak, żeby bliższa była temu, czego możemy doświadczyć w życiu. Wystarczy się rozejrzeć, by zobaczyć tysiące kobiet, a każda inna.

Ulubiony pisarz Bohman to Michel Houellebecq. Ceni, jak ja, także Karla Ove Knausgårda, z którego twórczością miałam przyjemność przyblizyć w serii #tydzieńzmistrzem w grupie Głębia w maju 2020.

Bohman pisze literaturę piękną. To znaczy taką, w której język jest głównym narzędziem pracy pisarza. I taką, w której autorowi o coś chodzi. O czymś chce powiedzieć czytelnikom. Zwrócić na coś naszą uwagę. Czymś poruszyć.

*

Jeśli spiritus movens Bohman do napisania tej książki było stworzenie współczesnej bohaterki, z którą ja, jako czytelnik, mogłabym się identyfikować, to jest i nie jest to książka dla mnie.

Nie zliczę cytatów, w których bohaterka wzruszała mnie refleksjami jakby wyjętymi z mojej głowy i tak dojrzale sformułowanymi, że aż skóra cierpnie. Z drugiej strony, nie utożsamiam się z tą drugą w tym jakich wyborów życiowych dokonuje, jak gumowe ma granice.

 

Jest w tej historii z jednej strony determinizm, który kieruje życiem tytułowej tej drugiej. Bohaterka zdaje sobie sprawę z faktu jak pochodzenie społeczne ciąży nad jej głową – mówi o swoim robotniczym pochodzeniu, wulgarnym rysie, jaki odziedziczyła. Określa siebie jako nieinteresujacy, „tani” egzemplarz człowieka. Porównuje do rówieśników pochodzących z zamożnych rodzin. Przeżywa swoje ponad dwudziestoletnie życie w odniesieniu do innych. Swoje perspektywy zestawia z ich widokami na przyszłość.

Z drugiej strony ten determinizm obecny jest w jej wyborach. Najpierw, by się nie nudzić, dostarczyć sobie przeżycia w miałkiej rzeczywistości portowego szwedzkiego miasta marzy o romansie z żonatym mężczyzną, po czym się w niego angażuje. Jedna decyzja pociąga za sobą drugą, jak ogniwa w łańcuszku. Jedno zdarzenie, kolejne – niby łatwe do przewidzenia, a nieoczywiste, gdy perspektywa zmienia się z obserwatora na uczestnika wydarzeń. Kobieta daje się zaskakiwać jak dziewczynka w sali luster.

*

A jednak stara się właśnie ten determinizm przełamać.

Kobieta, by żyć tak jak pragnie, musi przekroczyć siebie samą, odrzucić w gorzkiej pragmatyce życia takie kategorie jak moralność czy wartościowanie dobra i zła. Skazuje sama siebie na coraz gęstsze, coraz bardziej lepkie i śmierdzące bagno powikłań po relacjach, w jakie wchodzi. Musimy pamiętać, że czytam tę książkę z perspektywy człowieka wierzącego, wychowanego w kulturze, w której procesy laicyzacji życia – z wielu złożonych powodów – nie zaszły tak daleko, jak w Szwecji.

Z drugiej strony poruszająca jest w bohaterce bezkompromisowość, samoświadomość samotności, wyalienowania, odłączenia od grupy społecznej, do której aspiruje z jednej strony, a własnych korzeni z drugiej.

Genialna jest płynąca z głębi jej serca intuicja podpowiadająca, by patrzeć w kierunku prawdy, dobra, piękna w sztuce, w tym w literaturze.

Dualizm sięga w tym miejscu zenitu, bo te pragnienia z decyzjami życiowymi niewiele mają wspólnego. Jakże nam ludziom się to rozjeżdża! Te wpisane w serce wymogi najwyższych wartości z życiem. Z wyborami, których dokonujemy.

 

*

Bohaterka jest pisarką, która pracuje w szpitalnej garkuchni. Świadomość siebie ma jednak głęboką, niezależną od ludzi, wśród których się obraca, ani od miejsca, w którym nie dzieje się prawie nic. Narrator raz jest prawdomówną obserwatorką, a po chwili uwikłaną w siatkę relacji „nieosobą”. To jest studium wyobcowania młodej kobiety w świecie, który ma jej do zaoferowania aż tyle i tylko tyle. W rzeczywistości, która z jednej strony wydobywa z niej głębokie przemyślenia, z drugiej łamie jej kręgosłup. Ta druga jest człowiekiem momentami prawdziwym do granic swojego istnienia, by za chwilę zredukować się do złudnych doznań. Jest kobietą, która pragnie kochać, chce miłości na wyłączność, a godzi się na status tej drugiej.

Wiem przecież, że mam w sobie potencjał rozwoju kulturalnego – odkąd odkryłam, że można samodzielnie opanować historię sztuki i literatury, konsekwentnie podążałam w tym kierunku: w górę, jak kwiat ku słońcu, w kierunku prawdy, dobra i piękna.(…)

Nic nie przeraża mnie bardziej niż myśl, że to wszystko ma trwać dalej. To nieżycie, z tą nieegzystencją, w której tkwi ta nieosoba, którą jestem. (…)

Therese Bohman, Ta druga, r.2.

.

Bohaterka Bohman to kobieta współczesna na wskroś. Staje sama wobec świata. Gardzi zakisłym, stęchłym fetorem moralizmu, cechującym ludzi, wśród których żyje. Nie jest feministką. Widzi kwestie feminizmu i równouprawnienia jako teoretyczną postawę dobrze sytuowanych w życiu ludzi, który swoje pełne godności referaty wygłaszają na z góry ustalonych społecznie pozycjach.

Sama jest wrażliwą na piękno, odkrytą na zranienie protagonistyką swojej drogi ku życiu, którego pragnie.

 

*

To jest powieść kameralna. Studium przypadku z tłem społecznym. Napisana mistrzowsko przez Therese Bohman porusza celnością, prostotą języka i struktury.

Język Bohman jest znakomity – czysty, precyzyjny.  Widać miejsca, szczególnie opisy, bliższe prozie poetyckiej. Nie są to jednak wysublimowane zdobienia jak sztukaterie z francuskiego zameczku, a raczej pociągająca prostota skandynawskiego domu. Miejsca, a w którym czujesz się blisko natury, w kontakcie z… no właśnie z czym, kim? Ze sobą.

Narracja pokazuje wnikliwy zmysł obserwacji, celne środki literackie bez piętrowych metafor, porównań, a jednak umiejętnie budujące w umyśle czytelnika obrazy i przekazujące refleksje bohaterki. Bez wątpienia jestem w portowym szwedzkim mieście, które wypuszcza statki na pełne morze. Poprawiam sweter czując niemal wilgoć i chłód betonowych ulic. Patrzę na słowa, które w niewymuszony sposób budują siatkę skojarzeń rozpostartą między obserwowanymi oczami bohaterki miejscami i przedmiotami, a ich odbiciami w dalekiej przestrzeni.

Narracja w pierwszej osobie wpuszcza czytelnika do głowy bohaterki. A tam nawet jeśli spotkamy chaos, poczucie pustki czy osamotnienia wynikły z obserwacji i przeżyć, to będzie to chaos niejako czysty, niezakłócony w swojej komunikatywności. Zero bełkotu. Czysta literatura.

 

*

 

Therese Bohman wspaniale stworzyła klimat powieści. Umieściła bohaterów w drugiej rangi portowym, gnijącym, szwedzkim mieście, które nosi ślady przemysłowo-handlowej przeszłości. Zapach wilgoci, siarki, resztek przenika wszystkie płaszczyzny życia bohaterki.

Jak na kameralną i nierozrośniętą powieść /historia rozgrywa się między nie więcej niż dziesiątką bohaterów łącznie: pierwszego, drugiego planu i epizodycznych, na niespełna dwustu stronach/, pisarka stworzyła wymowny obraz szwedzkiej klasy średniej.

Bohman podnosi problem tego czy człowiek jest w stanie stać się osobą w zdeformowanym, zdemoralizowanym społeczeństwie.

 

*

 

Czy czyta się z przyjemnością?

Zależy, co kto lubi.

 

Jeśli lubisz, gdy autor wyostrza kontury świata i ludzkich postaw, by przedstawić trudne, niejasne sytuacje, nie moralizuje, a daje tobie, jako czytelnikowi, materiał do refleksji, polecę ci „Tę drugą” Therese Bohman.

Polecam tę książkę pisarzom i pisarkom, autorom i autorkom. Warto, by usłyszeć kobiecy alternatywny głos, szukający autentyczności, a nie chórków w podejmowaniu tematów społecznych.

Nie polecam tym, którzy moralność mylą z moralizmem i okopali się na swoich stanowiskach. Im ta książka może poprzestawiać w głowach.

 

Rubbestadneset, 16 marca 2021

 

*

Wyjęte fragmenty:

 

Nigdy nie miałam planu na życie, na zmianę gardziłam tymi, którzy go mają, i zazdrościłam im.

Jedyne, w czym jestem naprawdę dobra, to pisanie.

Ciągnie mnie do tego, do formułowania wszystkiego, co myślę i czuję, za pomocą słów,

dlatego wydawało mi się, że powinnam pisać. Może to naiwne.

 

*

 

Właśnie przeczytałam Notatki z podziemia Dostojewskiego, Śmierć w Wenecji Tomasza Manna i zaczęłam Czarodziejską górę. Wspomniałam o tym pierwszego dnia, kiedy przedstawialiśmy się w grupie, a wykładowca pytał, co czytamy. Wszyscy inni czytali książki, które według mnie były banalne – jedna dziewczyna powiedziała, że jej ulubioną pisarką jest Astrid Lindgren. Na przerwie rozmawiali o toczącej się na łamach prasy debacie dotyczącej ograniczonej roli kobiet w życiu i w literaturze – mówili o tym w taki sposób, że odniosłam wrażenie, jakby dziewczyny naprawdę uważały się za jakoś ograniczane. Trudno mi było zrozumieć, o co im chodzi, nie śmiałam się jednak do tego przyznać, sądziłam, że utwierdzi je to w przekonaniu, że nie jestem godna rozmów prowadzonych w tej szkole. Nie mogłam pojąć, co je tak ogranicza, uznałam, że debatują nad jakimś nieistniejącym problemem, chciałam im powiedzieć: „Po prostu piszcie, co chcecie, inaczej to zajęcie nie ma sensu”, ale im się wydaje, że piszą w imieniu całej płci żeńskiej albo muszą dać świadectwo kobiecego doświadczenia, tak więc ich świętym obowiązkiem jest roztrząsanie w swoim pisarstwie kwestii kobiecych. Dzielnie więc podjęły się tego zadania, później jednak były urażone, że okazuje się im za to niewystarczającą wdzięczność.

Therese Bohman, Ta druga, Wydawnictwo Pauza, 2020 /Legimi/

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

2 Odpowiedzi
  • Anna Stranc
    21 marca, 2021

    Wydaje się ciekawa. Wzięłam sobie na półkę w Legimi. Zobaczymy, jak do niej dotrę albo ona do mnie,
    czy to książka z tych, w których mogę się zagubić, czy też nie.

    • Olga Bartnik
      22 marca, 2021

      Podziel się odbiorem, Aniu. Pozdrawiam, Olga

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.