co się zbiorę w sobie odrzucę kul obcych kikuty własne nogi obuję w karminowe buty stoję chwieję się a stoję myślę ląd tym razem Boże dzięki Ci: już nie jestem żeglarzem! dźwigam się do pionu siłą woli bo trzeba powinnam muszę ziemi żółwi pancerz w ruch wprawię zduszę głębi duszę bum kosmicznej żaglówki głowę znienacka przetrąca rozum w miejsce serca wskoczy goni oszalały kolejnego zająca beczkę rumu toczy w oczy zagląda ...