Kolory zawsze we mnie były – Katarzyna Zachtej | Wywiady Głębi

Olga Bartnik: Kasiu, witaj w Głębi. To miejsce otwarte na artystów, twórcze dusze, które nie czekają na lepszy czas, tylko tworzą i działają tam, gdzie żyją.

 

Katarzyna Zachtej: Dziękuję za przyjęcie mnie w tej cudownej grupie.

 

 

OB: Często mamy nadzieję, że przyjdzie lepszy czas na wyrażenie siebie, bo tu życie i praca, dzieci płaczą, mężowie domagają się uwagi etc. i odkładamy zarodek swoich marzeń o sobie jako artyście, gdzieś głęboko w kieszenie albo na dno szaf. I jedne tam umierają, drugie czekają, a jeszcze inne dojrzewają? Jak było w Twoim przypadku?

 

KZ: W moim przypadku było trochę inaczej. Ja porzuciłam swoją pasję na studiach. Niestety los tak mną pokierował, że nie poszłam studiować kierunku artystycznego, tylko studiowałam chemię. Było bardzo ciężko na studiach, dlatego przestałam tworzyć. Potem remont domu, urodziły się dzieci. Cieszyłam się jak wygospodarowałam czas na kąpiel, a co dopiero mówić o malowaniu. W 2017 roku zaczęłam czuć się z tym wszystkim źle i lekarka wprost mi powiedziała, że muszę mieć coś swojego, coś co mi pozwoli oderwać się od codziennych problemów. Powiedziała mi, że nie muszę mieć sterylnie w domu, że dzieci też mogą pomagać, że jeśli czasem zjedzą mrożonkę czy pizzę to nic się nie stanie. Długo to we mnie dojrzewało. Oni po tych kilku latach wiedzą, że mają matkę artystkę i już przywykli do tego, że czasem siedzę sobie i maluję, jadę na studia, udzielam się w stowarzyszeniach artystycznych, idziemy na wystawę.

 

 

Katarzyna Zachtej, Dawid, 2020.

 

OB: Jak ja wiem o czym mówisz! Powiedz, proszę, czytelnikom Głębi dwa słowa o sobie?

 

 

KZ: Pochodzę ze Śląska. Jestem chemikiem na pełny etat, matką, żoną, artystką, studentką. Cieszę się z każdej chwili spędzonej w mojej pracowni. Lubię przekazywać dobrą energię
w moich obrazach

 

 

 

 

OB: Kiedy odkryłaś swoją pasję – malarstwo? Dlaczego właśnie ta dziedzina sztuki?

KZ: Swój pierwszy obraz namalowałam w wieku 7 lat pastą do zębów i plakatówkami na onucy, gdy ojciec przyniósł deputat z kopalni. Pierwsze farby olejne dostałam od chrzestnego i w latach, gdy chodziłam do szkoły namalowałam kilkanaście obrazów właśnie na prześcieradłach i onucach. Część z nich jeszcze do dzisiaj mam. Nie miałam żadnej wiedzy jak przygotować płótna czy jak malować. Jestem dzieckiem lat 80-tych kiedy niczego nie było, a o studiach artystycznych mogłam tylko pomarzyć. Jestem uzdolniona również muzycznie, trochę gram na skrzypcach i gitarze. Czasem piszę wiersze. Jestem samoukiem, ale w czasach, gdy dorastałam nie miałam możliwości szlifowania talentu. Robię to dopiero teraz.

 

 

OB: Poznałyśmy się na kursie tworzenia marki osobistej u Moniki Filarowskiej, która ma talent – przyciąga twórcze osobowości i pokazuje jak budować Marki z duszą i zarabiać na tym, co umie się robić. Jak wspominasz tę przygodę?

 

KZ: Kurs będę zawsze bardzo dobrze wspominać. Nie tylko Monika była tam ważna. Bez Ciebie i dziewczyn z grupy nie byłabym w tym miejscu, w którym teraz jestem. Monika otwarła mi oczy, ale praca z grupą dała mi też dużo radości i wsparcia.

 

 

Katarzyna Zachtej, Salvador Dali, 2019.

OB: Pamiętam jak pokazałaś nam na kursie swoje pierwsze prace amatorskie, szalonego Salvadora Dali. Teraz studiujesz na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu…

 

KZ: Właściwie to studia podyplomowe na kierunku malarstwo. Tam poznałam wspaniałych ludzi, z którymi obecnie tworzę wystawiam. Grupa nazywa się W Barwy Wzięci. Jestem szefem grupy, ale uważam, że każdy swoją osobowością jest wartością dodaną. Poznałam również wspaniałych wykładowców, którzy swoje umiejętności i pasje zaszczepiają w nas. Zajęcia z technologii to nie suche fakty. Profesor zawsze uśmiechnięty, wyluzowany, kazał nam wykonywać swoje własne płótna, opowiadał w tym czasie jak złocić ikony, jak zrobić temperę, sgrafitto i fresk. Jeszcze nigdy nikt tak ciekawie nie opowiadał o sztuce współczesnej jak tam. Oglądaliśmy filmy, czytaliśmy gazety, dowiedzieliśmy się o tym, że artysta jest autentyczny gdy chce coś przekazać swoimi pracami. Ja nigdy tak do tego nie podchodziłam. Zawsze malowałam, bo malowałam. Teraz wiem, że to ma jeszcze większy sens. Zajęcia z rysunku najpierw mnie przeraziły, bo nagość modela (w podeszłym wieku), bo nagle okazuje się że nie umiem rysować, a właściwie tracę proporcje i kompozycję. Prowadzący asystent powiedział bardzo fajne słowa, że chce nas tak poprowadzić, byśmy mieli swoją rozpoznawalną kreskę, chce widzieć nasze prace na wystawie i bez zająknięcia rozpoznać czyje one są. Profesor z malarstwa każe nam rozwijać skrzydła. Wiadomo, że robi korekty, ale mamy malować co nam w duszy gra. Mamy również zajęcia z multimediów gdzie animujemy poklatkowo filmy i tworzymy do nich muzykę. W czasie lockdownu miałam zajęcia zdalne również z ceramiki. W domu zrobiłam swoje własne talerze. Uwielbiam moją uczelnię i wiem, że na tym się moje studiowanie nie skończy.

 

 

OB: Wystrzeliłaś aktywnością w sieci – masz stronę autorską Pracowni KejZi, sklep, kanał na YouTube, gdzie dzielisz się tajnikami swojego warsztatu. Poza tym bierzesz udział w wydarzeniach malarskich i artystycznych w swoim regionie – plenerach, wystawach indywidualnych i zbiorowych. Która z form aktywności jest Ci najbliższa?

 

KZ: Zdecydowanie nie jestem samotnikiem. Uwielbiam kontakt z ludźmi, dlatego chętnie maluję w plenerze lub w pracowni wspólnie ze znajomymi. Wiem, że malując wspólnie mogę nabyć nowe umiejętności. Robiłam również wydarzenia, w których malowałam na żywo w galerii, a wszystko było transmitowane do internetu (przed Covidem nie było to tak bardzo popularne). Mam łatwość w prowadzeniu mediów społecznościowych, bo teraz wszystko można zrobić przez telefon. Tak naprawdę prowadzę media równolegle z rzeczywistością i publikuję na wszystkich kanałach jednocześnie.

 

 

OB: Pochodzisz ze Śląska, który w kontekście estetyki w powszechnej mentalności kojarzy się ludziom, szczególnie tym spoza regionu, z szarą rzeczywistością kopalni, firm energetycznych, hutniczych, motoryzacyjnych, aglomeracją śląską, fanami piłki nożnej.
Śląsk jest również zagłębiem kultury polskiej i śląskiej. Co z tej bogatej tradycji kulturowej regionu jest obecne w Twojej twórczości, a jaki pierwiastek jest indywidualny – Katarzyny Zachtej?

 

KZ: Należę do Stowarzyszenia Barwy Śląska oraz Stowarzyszenia Artystycznego Faun-Art. Tam dopiero poznałam artystów i dowiedziałam się, że nie jestem sama na Śląsku. Tak naprawdę Śląsk jest malowniczy. Ja sama często maluję kolorowe szyby, cudowne chmury, zabudowania. Mam za niedługo wystawę w szybach starej kopalni. Chciałabym, żeby Śląsk był mekką artystów. Jest tu takie urocze robotnicze osiedle Nikiszowiec, w którym odbywają się jarmarki artystyczne, w którym powoli artyści zamieszkują, w którym ja sama miałam sesję zdjęciową z moimi obrazami.

 

Katarzyna Zachtej, Audrey Hepburn, 2019

OB: Twoje kolory – nie sposób o nich nie powiedzieć, gdy człowiek zetknie się z Twoim malarstwem. Jest w nich wolność i śmiałość. Jakie techniki malarskie wykorzystujesz i skąd takie właśnie barwne inspiracje?

KZ: Kolory zawsze we mnie były. Nie skończyłam jeszcze żadnej szkoły artystycznej. Do niedawna nie wiedziałam nic o kolorach, a jednak ich używałam. Zauważyłam, że w moim malarstwie są etapy – czasem jest etap ciepłych barw, później zimnych. Raczej nie inspiruję się kolorystycznie niczym, po prostu wiem, że mam właśnie tak tworzyć. Niczego tak bardzo w życiu nie jestem pewna, jak tego. Wolność i śmiałość właśnie jest chyba efektem pewności siebie. Właśnie wolną i śmiałą mam też kreskę w rysunku węglem. I węgiel bardzo ostatnio lubię.

 

 

OB: Tak, to widzę ostatnio w Pracowni – bogactwo form od szkiców ołówkiem i węglem do malarstwa akwarelą, akrylem, olejem.  Co Cię inspiruje do rozwoju artystycznego?

 

KZ: Widzę, że z dnia na dzień jestem lepsza w tym co robię. Coraz bardziej klaruje się mój warsztat i wizerunek artystyczny. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale wiem też, że nie
chcę z niej schodzić. Gdy się zaczyna pracować z tym co się kocha, to praca jest przyjemnością. Docelowo chciałabym żyć z malarstwa.

 

 

OB: I za to mocno trzymam kciuki.

To pytanie zadaję wszystkim twórcom, z którymi mam przyjemność rozmawiać – powiedz nam o swojej artystycznej przestrzeni, gdzie się znajduje i jaka jest?

 

KZ: Mam ich kilka. Moją pracownię w domu nazwałam Pracovnia KejZi. To pokój w moim
domu, gdzie mam ciszę, spokój, dobre oświetlenie, ciepło, sucho, dużo przestrzeni i miejsca na ciągle rozłożone farby i pędzle. Nie jest ona „typowa”, bo zwykle malarze gnieżdżą się w piwnicach lub strychach. Mam tu komplet wypoczynkowy, ogrzewanie podłogowe, telewizor i xboxa (przynajmniej dzieciaki czasem tu zaglądają). Mogę tu malować całą noc i nikomu nie przeszkadzam, bo sypialnie są na piętrze. W domu przeważnie maluję akrylem.

Rysunku uczę się również w pracowni wybitnego malarza Piotra Naliwajko w MDK w Chorzowie. Ta pracownia jest na poddaszu. Mogę ją nazwać moim miejscem, ponieważ często tam rysuję. Pan Piotr jest cudownym pedagogiem. Stworzył grupę ponadwiekową, gdzie młodzież uczy się razem z dorosłymi. Unosi się tam cudowny zapach farb olejnych i jest wspaniała rodzinna atmosfera. Tam przeważnie rysuję i tworzyłam pierwsze akwarele.

Maluję również w Sekcji Plastycznej Flek w MDK w Pielarach Śląskich. Tam jeśli tylko czas pozwala uczę się malowania farbami olejnymi.

 

 

Katarzyna Zachtej, akwarela, 2020.

OB: Z jakim odbiorem spotyka się Twoja sztuka w Polsce i wiem, że również poza granicami?

KZ: Reakcje są różne. Zauważyłam, że osoby z dyplomem artystycznym bardzo negowały moje prace, bo kolory źle dobrane, bo anatomia siada, bo coś tam… Ale ja jestem taka, że im więcej uwag, tym więcej maluję i ćwiczę.
Moje prace zostały zdyskwalifikowane kilkakrotnie z konkursów nieprofesjonalnych, właśnie dlatego, że nie maluję naiwnie. Stąd też moje studia.
Poza Polską nie jestem jeszcze bardzo znana, choć mam kilka tysięcy obserwujących na Twitterze, Facebooku czy Instagramie i w 2019 roku wygrałam konkurs malarski w USA, jako jedyna osoba z Europy. Mam wrażenie, że poza Polską moje prace są przychylniej komentowane, ale to może być kwestia mentalności.

 

 

 

OB: A jak wygląda sytuacja artystów plastyków w czasie Covid-19?

 

KZ: Jeśli ktoś prężnie działał wcześniej w mediach społecznościowych to takiej osobie jest łatwo. Ale artyści, którzy nie istnieli w sieci mają naprawdę ciężko. Mi zdecydowanie spadła sprzedaż, ale ja nie byłam nastawiona na wielki zysk. Teraz intensyfikuję swoje poczynania na studiach.

 

 

OB: Gdzie można w najbliższym czasie obejrzeć Twoje obrazy?

 

KZ: Na żywo – 10 grudnia 2020 w Szybach KWK Polska w Świętochłowicach odbędzie się moja wystawa Pop Net Art, w którym to projekcie Olga też bierzesz udział. A w internecie polecam moją Pracownię KejZi.

 

 

OB: Bardzo się cieszę i nie mogę doczekać zdjęć i relacji! I oczywiście obrazu! Powiemy tu tylko, że byłam jednym z modeli, które Kasia zaprosiła do współpracy w ramach projektu Pop Net Art 2020.

Kasiu, pięknie dziękuję Ci za przyjęcie zaproszenia do rozmowy i ubarwienie przestrzeni Głębi swoją sztuką. Polecam Twoje obrazy z serca każdemu wrażliwemu odbiorcy i Ciebie jako rakietę, która wystrzeliła w malarski kosmos i jest nie do zatrzymania.

 

KZ: Dziękuję bardzo i pozdrawiam.

 

 

Rozmowę odbyłyśmy w dniach 9/10 października 2020.

 

*

 

Fanpejdż Katarzyny Zachtej na Facebooku.

Fanpejdż Pracowni KejZi na Facebooku.

Kanał Katarzyny Zachtej na YouTube.

KejZi na Instagramie.

 

 

Katarzyna Zachtej wyraziła zgodę na publikację obrazów i rysunków  dla wywiadu Głębi.

 

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

  • Krzysztof Wiśniewski
    11 października, 2020

    Wspaniały wywiad. Znam osobiście Kasię i jej malarstwo. Zachwyca mnie jej impresja kolorystyczna, która z jednej strony zaskakuje, a drugiej doskonale wyraża jej emocje. Pozdrawiam serdecznie.

    • Olga Bartnik
      11 października, 2020

      Panie Krzysztofie, dziękuję serdecznie. To była wspaniała rozmowa 🙂 Kolory jakby wybuchają pod pędzlem Kasi, żyją własnym życiem. Bardzo lubię również jej szkice i rysunki oraz akwarele. Pokazują szerokie spektrum jej możliwości. Pozdrawiam i życzę dobrego tygodnia 🙂 Olga Bartnik

  • Anna Stranc
    11 października, 2020

    Na mnie ogromne wrażenie robią kolory. Jakby opowiadały bajkę, taką miłą, ciepłą, radosną.

    • Olga Bartnik
      13 października, 2020

      Aniu, dziękuję za Twoje słowo. Tak, Kasia opowiada pędzlem, ołówkiem, węglem swoje historie. Wyjątkowe. Pozdrawiam, Olga

  • J.Gibons
    12 października, 2020

    Wspaniały wywiad. U Kasi najbardzie mnie oczarowały nudesy. Cóż ja na to poradzę, że ta kreska niby taka zwykła, a jednak wyrysuje taaakie pośladki, taaakie ABSy, że wyobraźnia od razu szaleje.

    • Olga Bartnik
      13 października, 2020

      Oh, tak to mnie zupełnie nie dziwi, Jaga, że odnalazłyście wspólny język. Uściski. Olga

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.