Panna Wiosna nie wstała dziś sama. Zażyczyła sobie, aby ją obudzić. Z piosenką na ustach, prymulką i tacą z ulubionym śniadaniem. Koniecznie z truskawką. Zebraliśmy się więc i poszliśmy ją przywoływać. Wiosna przychodzi do nas pierwszego lutego już od siedmiu lat, od dnia urodzin Antoniny. Jest kipiącym radością strumieniem, głęboko logicznym umysłem i toną wdzięku o błękitnym spojrzeniu w jednym. Uroczysko, nie da się przejść obok bez zadziwienia.
Myśl, która powraca do mnie jak fala: moja córka nie jest mną. Jest odrębnym człowiekiem – żyjącym, myślącym i czującym. Nie przenoszę na nią swych pragnień, niespełnionych oczekiwań. Przerasta wszystkie. Nie stawiam pod ścianą swoich lęków. Kruszy je swoją odwagą co dnia. Nie uzależniam swojego szczęścia od jej aprobaty i uczę ją tego samego. By w szukaniu swoich marzeń odnajdywała szczęście.
Jest kobietą jak ja, a jest inna niż ja. To w niej kocham, lubię i szanuję – jej obecność, odkrycia, pytania, wybory, uśmiech. Czasem jest trudno. Czasem robię krok w tył z drżącym sercem. Często w czułym uścisku matki i dziecka. Czasem w kłótni o drobiazgi, o których każda z nas zapomni za pięć minut. Czesząc jej włosy w słomiany warkocz, sprawdzając lekcje, gdy mi na to pozwala. Zawsze ucząc się od niej miłości za darmo. I tego, że wszystko między nami wydarza się TERAZ.
W samym środku deszczowej zimy przyszła Panna Wiosna roztaczając wokół siebie kręgi radości.
***
Rozmowa Antoniny i Marii sprzed roku /chwytam takie chwile piórem, żeby przechować dla nas i dla nich/:
– Wiesz Marysia, jak będę miała sześć lat to zmienię sobie imię na Dalinda.
– Nie, to niemożliwe. Musisz być dorosła, żeby zmienić imię.
– Czy ty nie pamiętasz? Ja nie chcę być dorosła! Nigdy!
Bo oni mają za dużo pracy. Chce mieć zawsze sześć lat! /skoro mieć zawsze pięć się nie udało:)/
– Nie, to jest niemożliwe.
– Wiesz co, może dla Ciebie to jest niemożliwe, ale nie dla mnie!
– Mamoooo!… – usłyszałam dwugłos.
Rubben, styczeń 2019
***
– Mamo, co Cię wielkiego spotkało? – pyta Antonina.
– Miłość, Antosiu.
– A jak ona ma na imię? – pyta dalej, z uporem wpatrując we mnie swoje błękitne oczy. I wiem, że nie odpuści.
– Łukasz, Antonina, Maria, Teresa i Julia – odpowiadam, patrząc jak jej uśmiech kwitnie na drobnej twarzyczce.
– No, co całkiem wielka ta miłość – kwituje, już biegnąc na górę, by podzielić się swoim odkryciem z siostrami…
– Bezbrzeżna – myślę.
Rubben, styczeń 2019
***
– Mama, posłuchaj, czy jak ktoś ma urodziny, mała dziewczynka, wiesz, kończy mało lat a zaczyna dużo lat, to czy wtedy Pan Bóg się wzrusza i płacze ze wzruszenia?
– Tak, Jego głęboko porusza każde ludzkie szczęście. Cieszy się każdą radością Antosi…
– A to On zna moje imię?
– Tak, On zna Cię całą. Wie nawet ile masz włosów na głowie. Twoje imię jest zapisane w Jego sercu.
– Oj – stanęła zamyślona – a dziewczyny to wiedzą? Bo jak nie, to ja im mogę o tym powiedzieć… – i pobiegła oświecić swoje siostry.
Rubben, styczeń 2020
***
– Mamo, czy pamiętasz jak to się stało, że macie cztery córki? – pyta mnie dziś Antosia.
– No, tak, pamiętam – odpowiadam, zawieszając się na chwilę. – A ty wiesz?
– Pewnie, bo Julcia stała się najpierw w moim sercu, a potem w waszych – twoim i taty. Bo wiesz, Marysia i Tereska od kiedy były małe, to były swoimi najlepszymi siostrami i przyjaciółkami, bawiły się tylko ze sobą, a rzadko ze mną. I ja byłam samotna i poprosiłam o jeszcze jedną siostrzyczkę, taką dla mnie, z którą ja będę mogła się bawić. I tak dostaliście /składnia norweska/ Julcię.
Poczucie sprawczości ducha. – myślę sobie.
Rubbestadneset, 01.02.2020
***
Przeczytaj też o powitaniu dnia w norweskiej szkole – Unikalny.
1 Odpowiedź
Bogumiła
2 lutego, 2020Piekny tekst o Antoninie. Tak szczery i mądry jak sama jubilatka! Wszystkiego najlepszego dla Antosi ❤️
Olga Bartnik
2 lutego, 2020Bogusiu kochana, pięknie dziękuję w imieniu Antosi i swoim. Polecam jubilatkę Twojej czułej modlitwie. Ściskam Cię, Olga
Katarzyna Katisha Winters
2 lutego, 2020Wzruszający tekst, pełen ciepła, serca i czułości. W każdym słowie zaklinasz wielką miłość do Bliskich, Olgo. Cieszę się Twoim szczęściem. Pięknie o nim piszesz.
Serdeczności dla Was, a dla jubilatki życzenia wszelkiej dobroci. Ściskam mocno!
Olga Bartnik
2 lutego, 2020Dziękuję Kasia, a Antonina przesyła całusy. Olga
Janusz
2 lutego, 2020Olgo, uwielbiam Twoje teksty. Po prostu.
Olga Bartnik
2 lutego, 2020Januszu, pięknie dziękuję, a ja Twoje 🙂 Pozdrawiam ciepło, Olga
Anna Stranc
2 lutego, 2020Nie chciałabym powtarzać za innymi słowo piękny, ale jak inaczej ująć Twoje pisanie o Antoninie i swoich bliskich.
Wszystkiego najlepszego dla Panny Wiosny 🙂
Olga Bartnik
2 lutego, 2020Dzięki Anna kochana, byłam dziś bardzo szczęśliwa. Świętowaliśmy na sali gimnastycznej pobliskiej szkoły z klasą Antoniny. Graliśmy w badmintona baonami, bo w lotki okazało się trudno trafić:), poszedł w ruch hokej, dzieci budowały dom z materacy, bujały się na linach, jadły muffiny, galaretkę i parówki, popcorn był dosłownie wszędzie… Tak tu się świętuje prosto i dynamicznie, było super. I odpoczywamy teraz… ściskam, Olga
Magdalena
2 lutego, 2020No właśnie, to jest kolejny tekst do przytulenia. Do serca.
Olga Bartnik
2 lutego, 2020Dziękuję ślicznie Magdalena, tak prosto z serca mi wypłynął 🙂 Ściskam, Olga
Anna Judge
3 lutego, 2020Olgo, Olu, czuła i wrażliwa istoto))) Cóż mogę powiedzieć ponad to ,że wzruszasz pięknym słowem i miłością do Boga i Twej rodziny. Sprawiasz, że my, czytelnicy, chcemy także poczuć taką miłość. Czuć jej lekkość i prostotę, a jednak wielkość i bezkres.
Tulę do serca tę niepowtarzalną mamę i córkę!
Niechaj Antonina wciąż się rozwija i podąża za swoimi marzeniami!
Olga Bartnik
4 lutego, 2020Dziękuję Aniu, cieszę się, że to poczułaś razem ze mną. Pozdrawiam serdecznie, Olga
Robert
14 marca, 2020„Są” CZAROWNICAMI z NATURY”. Jest to talent właściwy kobiecie,zgodny z jej temperamentem.Rodzi się ona wróżką.Przez regularny nawrót egzaltacji jest Sybillą.
Przez miłość , jest CZARODZIEJKĄ.
Przez swą subtelność,zlośliwość(często kapryśną i dobroczynną) jest CZAROWNICĄ i kieruje losem,a przynajmniej uśmierza i oszukuje ZŁO.
KAŻDY pierwotny lud ma ten sam początek-widzimy to w opisach podróżniczych.Mężczyzna poluje i walczy.Kobieta wysila umysł,imaginację,rodzi SNY i BOGÓW.
Pewnego dnia staje się J A S N O W I D Z Ą CĄ ,zaczyna bezkresny LOT MARZENIA i POŻĄDANIA.Aby lepiej obliczać czas , obserwuje NIEBO.Ale nie mniej kocha ZIEMIĘ. Z oczami spuszczonymi na zakochane KWIATY ,młoda i sama jak kwiat,zawiera z nimi OSOBISTĄ znajomość.
ulegnie podziałowi,Jest KOBIETĄ i żąda od kwiatów by UZDRAWIAŁY tych,których ONA KOCHA.
Prosty i wzruszający POCZĄTEK religii i nauk!
Później wszystko ulegnie podziałowi,zobaczymy mężczyznę,który specjalizuje się – jest żonglerem , astrologiem lub wieszczem,wywolywaczem duchów,kapłanem,lekarzem.
Ale na początku – KOBIETA JEST WSZYSTKIM.
Jules Michelet „Czarownica”
Olga Bartnik
20 marca, 2020Witaj Robert, wspaniałe spotkanie po latach w necie:) Nie znam książki Michelet. Piękny fragment, dziękuję. Bliskie mi są kobiety uzdrowicieli ciała i duszy konkretne, historyczne, poszukiwaczki znaczenia życia, których śladami mogę pójść, które zostawiły po sobie zapis swojej drogi, jak Katarzyna sjeneńska, wielka Teresa i mała Tereska, Edyta Stein, Joanna Molla, ale i te biblijne przewodniczki bez twarzy, które są figurą każdej z nas jak Rut czy Sara czy Judyta. I wśród nich znajdziemy mędrców, prorokinie, zielarki, matki autentyczne i duchowe… Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam do komentowania, Olga