Nie pamiętam, gdzie ostatnio wpadłam na jej ślad. Powiało przy kamiennych stopniach prowadzących na szczyt góry. Zapachniało czerwonymi jagodami na środku polany. Zaszeleściło na skraju łąki, co kusi dywanem barw i zapachów, by nigdy nie wypuścić zbłąkanego ze swych powoi. Tu, gdzie miękkie grzywki wełnianki rozsiały się między turzycami – rzadkokłosą i niciborowatą – a kukułkami, kruszczykiem błotnym i ...