Jej biodra wprawiały sukienkę w powolny, zmysłowy rytm. Lejący się materiał w kolorze czerwonego wina, opływał kształtne uda, rąbek ocierał muśnięte słońcem łydki. Szła w moją stronę, powtarzając ten magnetyczny ruch, nieświadoma wrażenia, jakie wywierało na mnie jej piękno. Oparłem głowę o zagłówek, położyłem ręce szeroko na skórzanej kierownicy. Zmrużyłem oczy, zapatrzony w jeden punkt. Przełknąłem ślinę.
Objąć ją w miejscu, gdzie smukła talia nabiera kształtu i głębi. I rozkołysać jej własnym rytmem. – Moje myśli pobiegły natychmiast w jednym, konkretnym kierunku. Na tylne siedzenie mojego samochodu. Czarna, skórzana tapicerka stanowiłaby wysmakowane tło dla głębokiej czerwieni sukienki i jej słonecznej, rozgrzanej skóry. Cholera, ale skwar, czy to słońce, czy kawałek szmatki tej dziewczyny tak na mnie działa? Ona była już tylko trzy kroki od mojego auta. Nabrałem powietrza i czekałem, aż przejdzie tuż obok, by przez otwarte okno poczuć choć ślad jej zapachu. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na moment i wtedy ona uśmiechnęła się pięknym, niewystudiowanym uśmiechem. Zabrakło mi tchu. Zerknąłem w lusterka, by zobaczyć jej odbicie. W tej części parkingu stały tylko dwa samochody – mój wysłużony land rover i nowiutka corolla, której właścicielka zamykała bagażnik. Wsiadła za kierownicę, zręcznie zatoczyła małe kółko i przejechała mi tuż pod nosem, utrwalając w mojej pamięci wrażenie totalnej czerwieni – tańczącej sukni, błyszczącego lakieru oraz tylnych świateł samochodu. Potrzebowałem chwilę, by ochłonąć i nagle poczułem, że przód spodni powyżej kolan mam wilgotny. Co, do cholery! – Żachnąłem się zaskoczony. I wybuchnąłem soczystym śmiechem, gdy zobaczyłem zmiażdżoną folię i resztki plastrów arbuza, który miał być moją orzeźwiającą przekąską. Ciągle śmiejąc się z siebie, osuszyłem papierowym ręcznikiem spodnie, wyrzuciłem skórki i pestki arbuzowe do pobliskiego kosza.
Ubranie zdążyło mi już całkiem wyschnąć, zanim kumpel wrócił ze sklepu z wózkiem wypełnionym dobrami do grilowania. Zapakowaliśmy samochód pod dach i ruszyliśmy na spotkanie ze znajomymi. Całą drogę jej uśmiech mieszał się w moich wspomnieniach ze słodkim, świeżym zapachem arbuza.
Tekst został pierwotnie opublikowany na fanpage Kobietą być.
Tu przeczytasz miniaturę Toast.
3 Odpowiedzi
Szczęśliwa Siódemka
15 listopada, 2019Smakowity opis 🙂 My, kobiety, często nawet nie wiemy, że wywieramy takie wrażenie na mężczyznach…
Olga Bartnik
16 listopada, 2019tak, a szkoda, bo to nasza siła:) Dziękuję Ci za komentarz, Szczęśliwa Siódemko:) Olga
Jarek
5 kwietnia, 2020Wywieracie… czasem na lata… takie, o ktorych pomimo uplywu czasu trudno zapomnieć… i nie wiesz później, czy utrwalony obraz był rzeczywisty, czy to wyobraźnia tak działa ? Są dni, w ktorych żałujesz, że zabrakło ci odwagi…