Toast | Miniatura

Srebrny księżyc w codziennej podróży dookoła ziemi zawisł na chwilę nad Oslo. Patrzył na wchodzącą do hotelowego pubu kobietę. Czarna zwiewna suknia ciągnęła się po drewnianej podłodze sutymi fałdami. Na szczycie głowy lśniły misternie upięte blond włosy. Usiadła przy barze łowiąc spojrzenia samotnych mężczyzn. Niespiesznie zajął miejsce w odległości kilku stołków barowych i zamówił brandy. Patrzył w odbijające rzędy butelek i starannie posegregowanych kieliszków lustro. Szukał jej wzroku. Zapuścił haczyk i czekał.

 

– Pracowity dzień? – zagadnął po chwili, jakby od niechcenia.
– Pracowity tydzień – rzuciła z lekkim westchnieniem i odwróciła głowę w kierunku wyjścia, dając znak, że czeka na kogoś. Zamówiła kieliszek pinot grigio.
– Wykwintne miejsce – kontynuował, niezrażony jej obojętością – Często tu przychodzisz? – spytał, kładąc dłonie na blat baru.
Rzuciła mu przelotny uśmiech wciąż nie oddając spojrzenia. Zarumieniła się.
– Nieśmiała – pomyślał i przysiadł się o stołek bliżej.
– Nie – pokręciła głową – Prawie nigdy. – smukłymi palcami obrysowywała podstawę kieliszka w miejscu, w którym stykał się z chłodnym, marmurowym blatem baru. – A ty? – spytała cicho.
– Prawie nigdy. – odpowiedział, chwytając jej spojrzenie w lustrze. Uśmiechnęła się wydychając zebrane powietrze.
– Skål. Na zdrowie. – uniósł swój kieliszek i zmniejszył dzielący ich dystans o kolejny stołek.
– Skål – odpowiedziała na toast i upiła mały łyk wina. Wyprostowała plecy jak struna i rzuciła kolejne spojrzenie na wyjście.
– Czekasz na kogoś? – spytał i obracając w szklaneczkę z drinkiem w dłoni.
– Nie – odpowiedziała po dłuższej chwili. – A ty? – oddała pytanie, delektując się przyjemnym, kremowym smakiem, w którym dało się wyczuć kwiatowy i owocowy aromat.
– Nie. Mam przerwę w pracy i chcę się trochę rozerwać. – zarzucił przynętę. – Czym się zajmujesz?
– Ja… akurat teraz zasobami ludzkimi – rzuciła. – A ty, co robisz? –  pociągnęła temat pracy.
– Jestem astronautą – odparł z dumą, przysiadając się o kolejny hoker.
– Astronautą? – powtórzyła, jakby słyszała to słowo pierwszy raz w życiu. – Takim z rakiety i kosmosu? – spytała ośmielona. – Co dokładnie robi astronauta?
– Takim od kosmosu. – odparł z powagą.- To żmudna praca. Zbieramy i analizujemy dane. Latami testujemy sprzęt i warunki, zanim wyruszymy w przestrzeń kosmiczną. Poświęcamy życie dla jednej chwili. – opowiadał starannie dobierając słowa. – Człowiek musi utrzymywać się w stalowej formie. – zakończył, a obietnica zawisła w powietrzu.
– Mhm – zawiesiła głos i sięgnęła po kieliszek. – Rozumiem, że kondycja jest potrzebna by podróżować w kosmosie, zmieniających się strefach i warunkach atmosferycznych. – Spojrzała mu prosto w oczy, lekko unosząc brwi. – Kosmos to wymagająca przestrzeń.
– Żyję po to, by spełniać jej wymagania. – odpowiedział, oddając spojrzenie i unosząc lewy kącik ust. Wokół oczu pojawiły się zmarszczki, które przydawały ostrej twarzy chłopięcego uroku. Zapatrzyła się w nie. – O, przepraszam – dodał nagle innym tonem. Poczuł wibracje telefonu w wewnętrznej kieszeni lnianej marynarki. – Muszę odebrać. – Tak…- zawiesił głos, a ona wypiła spory łyk wina.
– Co? Musimy wracać? – spytała z rzewną pewnością.
– Opiekunka… nie daje sobie rady… Znowu… – skwitował ich urocze tet a tet w eleganckim barze hotelu Urban Boutique. Objął ją mocnym ramieniem i poprowadził do wyjścia.
– Znowu… – zadźwięczało wraz z wypuszczanym powietrzem echo jego słów.

 

***

 

Godzinę później cicho zamknęła za sobą drzwi łazienki. Zasiadła z podciągniętymi nogami na miękkiej, powycieranej kanapie. Wzięła w dłoń kieliszek pinot grigio i uniosła go w niemym toaście. Wpatrzyła się w męża tulącego w ramionach ich ośmiomiesięczne niemowlę.
– Astronauta – powtórzyła na wpół rozmarzonym, na wpół rozbawionym głosem,  łowiąc jego pełne obietnic spojrzenie.

Księżyc długo zaglądał w okna srebrzystą poświatą. Zasnął o brzasku, gdy zaróżowione niebo zwiastowało grę pierwszych promieni słońca.

Rubbestadneset, 6. czerwca 2019 r.

 

*

Tekst napisałam w dniu 6. czerwca 2019 r., trakcie pięciodniowego wyzwania w grupie literaturoznawczyni, pisarki i trenerki pisania Krzysi Bezubik /prowadzi fanpejdż Piszę, bo chcęPiszemy, bo chcemy, która zmieniła zmieniła nazwę na: Kawiarnia Literacka i okolice White Clubu.

Ten pierwszy tekst, żywy jeszcze, bez korekty, przeczytasz tu oraz na fanpejdżu Kobietą być.

*

Tu zapraszam Cię do miniatury Marzenie o zapachu arbuza.

 

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

Napisz pierwszy komentarz.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.