„Pod powierzchnią” to książka, o której było głośno zanim jeszcze dotarła do mnie. Zamówiona papierowa wersja nigdy do mnie nie dotarła. Utknęła gdzieś w czytaniu po drodze. I nadal przechodzi z rąk do rąk. Przeczytałam e-booka. Przeczytałam w dwa wieczory, łapiąc te chwile ciszy, która zalewa nasz dom, gdy dzieci śpią. Szłam spać z rozsądku, gdy serce mówiło czytaj dalej, czytaj od nowa, czytaj jeszcze raz.
Czytałam ją spokojnie i wnikliwie. Chciałam poznać fabułę, nasycić się stylem autorki, zachować słowa i dotrzeć do głębi ich znaczenia. Byłam wśród tych, którzy przeczytali pierwszych 10 stron powieści. Później śledziłam tournée Edyty Niewińskiej w necie, promujące książkę ”Pod powierzchnią” w Polsce na przełomie listopada i grudnia 2018 r.
Historia spotkania
”Pod powierzchnią” to 212 stron, 6 rozdziałów, 400 000 znaków czystego tekstu. Historia trzech postaci, w skondensowanej, wyciśniętej do granic formie. Żadnego zbędnego słowa, zdania. Edyta Niewińska pisze jasno, precyzyjnie. Opowiada o wyzwaniach bohaterek, nie dopowiadając ich historii. Te w zetknięciu z unikalną wrażliwością czytelnika wywołują emocje. Silne emocje. Bądź na nie przygotowany.
Książka jest o spotkaniu dwóch kobiet, każdej ze sobą, obu ze sobą nawzajem. Spotkanie to wydarza się w krytycznym momencie życia każdej z nich, gdy dotychczasowy świat się wali, a one stają w obliczu nieznanego. Różni je wszystko – osobowość, doświadczenie, sposób wchodzenia w relacje i energia życiowa. Łączy – natura, kobiecość i wybór, którego dokonały pragnąć sobie wzajemnie towarzyszyć.
Polubiłam je obie – Susanę za głęboką refleksyjną naturę, jej życie wewnętrzne, Laurę za siłę i zdolność walki o siebie samą.
Jak to się stało, że one dwie, tak różniące się od siebie znalazły się w tej samej przestrzeni i czasie, zapragnęły przejść razem kawałek drogi, wie każda z nas, gdy tylko doświadczyła w życiu kobiecej przyjaźni. Do jakiej uważności, miłości i poświęceń jesteśmy zdolne dla drugiej kobiety, która staje na naszej drodze, wiemy tylko my. Gdzie z nią współodczuwamy, gdzie ją podziwiamy, gdzie jej zazdrościmy… Gdzie czujemy, że warto zaryzykować siebie dla tej relacji lub kiedy ją zostawić, bo nic już od nas nie zależy, wiemy tylko my. My, które zdolne jesteśmy odczuwać, płakać i śmiać się razem z inną kobietą. My, które mamy pewność, że relacja, która tak wiele wymaga, jest tego warta, bo dzięki niej czujemy, że żyjemy.
Co jest pod powierzchnią?
Pod powierzchnią znajduje się wszystko to, co nieoczywiste, co niewidoczne dla oczu i co nie podlega ocenie. Tytuł oddaje głębię wszystkich warstw powieści – literacką – poprzez piękno i precyzję języka oraz nasycenie ciekawostkami lokalnej mowy, geograficzną – w opisach miejsc, zwyczajów Andaluzji i Gran Canarii, psychologiczną – wprowadzając czytelnika w intymne światy obu kobiet, ich myśli, emocje i decyzje oraz społeczną – stawiając istotne problemy naszego pokolenia.
Mam wrażenie, że wszystko jest w tej książce pod powierzchnią, że można zajrzeć pod każdą warstwę, by odkryć ukryte pod nią kolejne.
Autorka opowiada historie dwóch kobiet, które przeżywają traumę i szukają siły przetrwania. I nie tyle szukają zrozumienia i wytłumaczenia na zewnątrz – w rzeczywistości czy duchowości, ile wewnątrz siebie. Każda scena, każde słowo mają tu wagę, są rzeczywiste, konkretne. Jak życie. Nie są zawieszone w przestrzeni metafizyki, która stałaby się wytłumaczeniem wszystkiego, przykrywając trud zmagania i racje, dla której się go podejmuje.
Susana i Laura, każda w zgodzie ze sobą, dają się prowadzić swojej intuicji, wewnętrznemu głosowi, który w miarę jak go słuchają, staje się w nich silniejszy. Początkowo zapomniany, zepchnięty do nieświadomości i bolesny, staje się głównym wsparciem w kryzysie. Swoje pragnienia odkrywają przez to czego nie chcą, dochodząc do tego czego chcą. Wzruszające jest to jak poważnie traktują to, co je spotyka.
Pod powierzchnią kryzysu każdej z bohaterek możemy odnaleźć palące pragnienie samostanowienia, zdolności podjęcia odpowiedzialności za swoje życie, takie jakie ono jest – zagubione, przerwane, złamane, u schyłku, jakiekolwiek jest, gdy zastaje nas myśl o tym, że nie może ono trwać dalej w dotychczasowym kształcie.
Pod powierzchnią życia z drugim człowiekiem można odkryć tak wzajemną miłość, jak i poczucie obowiązku, rozdarcie pomiędzy potrzebą pomocy a nieskrępowaniem, między pragnieniem bycia sobą wolnym a bycia w relacji. Ta książka mówi mi o bliskości i jej braku – z sobą samym, z rodziną i innymi ludźmi. O tym, że nie biorąc odpowiedzialności za własne życie nie mamy szansy na decydowanie o tym, jak ma ono wyglądać.
Pod powierzchnią historii życia Susany i Laury, w całej ich złożoności, odnajdujemy diagnozę kryzysu naszej kultury. Tak przemoc domowa, jak samotność, która prowadzi do zanegowania wartości życia, jest konsekwencją tego kryzysu. Postawienie tych problemów w literaturze jest nie do przecenienia. Poprzez precyzyjną narrację, opisującą intymne światy bohaterów, Autorka zostawia czytelnikowi przestrzeń na refleksję i samodzielne wybory.
Co zostało mi pod skórą?
Ta powieść jest o tym, że relacja wydarza się między słowami, w milczeniu i ciszy. O tym, że zrozumienia sytuacji drugiego człowieka nie znajdziemy w słowach, dialogach, ponieważ znajdują się właśnie – pod powierzchnią – jego życiu wewnętrznym.
2 Odpowiedzi
Edyta Niewińska
21 stycznia, 2020Dziękuję pięknie za dogłębną recenzję moje powieści, zaglądającą pod powierzchnię tego, co wydaje się oczywiste. Odkryłaś wszystkie tropy, które dla mnie w tej historii są ważne – od tych intymnych i osobistych, dotykających duszy i emocji człowieka, aż po te społeczne i kulturowe, które są dla mnie lustrem naszej rzeczywistości. To wielka przyjemność czytać tak głęboko przenikliwą recenzję. Dziękuję Ci Olgo, że sięgnęłaś po „Pod powierzchnią” i że swoją opinią dzielisz się ze światem.
Olga Bartnik
21 stycznia, 2020Edyta, to ja dziękuję Ci za tę książkę i Twoje dobre słowo. Moje blade dziś, północne słońce pozdrawia Twoje, co zza chmurki dziś wygląda. Olga