Trzecia świeca w adwentowym wieńcu jest inna od pozostałych – nie fioletowa, nie biała, lecz różowa. Jest zwana świecą PASTERZY lub świecą RADOŚCI. Róż, odcinający się kolorem od pozostałych świec, mówi mi raduj się, ty, która/y czekasz.
Radość jest wspaniałą emocją. Jej ziarenka towarzyszą nam przez całe życie, dodają mu smaku. Pojawia się w różnych momentach dla każdego z nas – w lekkim powiewie wiatru znad morza, pierwszych promieniach słońca, niewinnym spojrzeniu uchwyconym przez szybę, spacerze za rękę, oddechu wolności, zrzuceniu z ramion wielkiego ciężaru, powrocie do domu po długiej podróży, zwycięstwie nad własną słabością, przymkniętych powiekach przy muśnięciu warg czy pierwszym krzyku nowonarodzonego…
Radość utożsamiam z narodzinami – czy dziecka, czy myśli, która odmienia i buduje mnie na nowo, czy Słowa, które żyje we mnie i dociera do Ciebie.
*
Czy może być świadomie wybieraną codziennie WDZIĘCZNOŚCIĄ?
Jak może trwać we mnie, a nie być tylko bąblem gorącego powietrza na powierzchni moich dni?
Czy jest znakiem serca, które stale poszukuje PRAWDY? Czy tego, co chaotycznie chwyta ulotny urok chwil jak wirujące płatki śniegu?
*
Radości narodzenia się czegoś w Tobie w tym tygodniu Ci życzę❤️
Rubbestadneset, 15.12.2019
Tu przeczytasz moje refleksje o znaczeniu pierwszej, drugiej i czwartej świecy adwentowej.
Wszystkie prawa zastrzeżone
4 Odpowiedzi
Katarzyna Katisha Winters
15 grudnia, 2019Radość, emocja, która u mnie związana jest nieustająco z wdzięcznością. Staram się żyć podług zen i pamiętam zawsze o słowach mojego mistrza: „Właśnie teraz, dokładnie w tej sekundzie, muszę wydrążyć w sobie studnię radości.”, Henri Brunel
Wielu radości, Olgo!
Olga Bartnik
15 grudnia, 2019Głębokie słowa Katarzyna. Nie znałam tego autora, dziękuję za podpowiedź 🙂 Radość umiejscawiam wewnątrz siebie, choć dla mnie jej najgłębsze, wieczne źródło jest poza mną i jest ode mnie niezależne, a czas Adwentu mi o tym szczególnie przypomina. Bardzo Ci dziękuję za komentarz ❤️ Olga
Anna Stranc
18 grudnia, 2019Chciałabym tak jak przytoczony powyżej Henri Brunel wydrążyć w sobie studnię radości, ale nie potrafię i nadal tonę w smutkach.
Może wiosną razem z zielenią i śpiewem ptaków moja perspektywa się zmieni.
Olga Bartnik
18 grudnia, 2019Anna, ja sama z siebie też nie potrafię. Myślę, że taki stan uduchowienia jest dostępny nielicznym. Mój sposób to odszukać niewyczerpane źródło radości, z nim się związać i z niego czerpać. A ono, zgodnie z moją perspektywą, musi znajdować się poza człowiekiem, poza samym sobą i poza innymi ludźmi. Bo wielokrotnie w życiu doświadczamy braku w nas i innych, niezdolności zaleczenia trwale tej rany, która jest w nas wpisana. I doświadczamy nie tylko tego braku, którego smutek może być oznaką, ale również tęsknoty tak wielkiej, że nas samych przekracza. I rana i tęsknota za jej zaleczeniem jest w nas – dualizm strukturalny. Chcę tylko powiedzieć, że to, co czujesz jest normalne, prawdziwe, bo najgłębiej człowiecze. Ściskam Cię czule:) Olga