
Nagle serce zwalnia, mdleje, zamiera, by poderwać się ostatnim łopotem. Gdyby nie żebra, to by się mięśniem do skóry przykleiło i w potrzasku pompowało krew ostatkiem sił. Szukałoby ujścia jak ptak zamknięty w klatce dla uciechy cudzych oczu, uszu głuchych na jego jęki.
Patrzą gdy się słaniasz, pozwalają upaść, tąpnąć o ziemię głucho jak puszka kości. Widzą ciało pełne, kompletne, bez ran i zadrapań. Podnoszą rękę jedną, drugą. Ktoś szturchnie stopę czy nie poruszy się jak żabie udko po faktycznej agonii. Ktoś zbierze się na odwagę – zbada puls, przyłoży lusterko i zamknie niezaparowane – dowód zgonu. Ktoś jeszcze chwyci twarz nieruchomą, podciągnie powieki, próbując zajrzeć w oczy uchodzącego z ciebie życia. Ale wiesz, że to nieprawda, że on w nieruchomych, szklistych oczach szuka potwierdzenia, że go zapamiętasz.
Słyszysz głosy – przymilne, pośpieszne, rozchodzące się echem jak w tunelu. Dyskutują nad twoim ciałem czy ma leżeć na wznak, bo lepiej zmarłego nie ruszać, aż przyjedzie karetka? Dociera do ciebie, że mówią o tobie w czasie przeszłym dokonanym. A ty przecież jesteś tu i teraz. Trwasz, tylko inaczej.
Czujesz podmuch ciepła, po chwili dotyk na nadgarstku, obcy, sterylny. Chcesz by jak najszybciej przeminął. Odchodzi, zostawia krwawy ślad i twoje ciało ubrane w czerń.
Co się stało? – kłębią się myśli. Zawał serca, uszkodzenie centralnego układu nerwowego – mimo wyraźnych poleceń wysłanych przez mózg do mięśni, te milczą jak zaklęte. Za nic mają twoją potrzebę wyrażenia się jak najdokładniej. Tkwią w bezruchu.
Może to umieranie czegoś w tobie, jeszcze nie wiesz czego – desegmentacja DNA, rozkład komórek, uwalnianie pierwiastków, rozpad sekwencji atomów? Przejmuje cię lęk o zatarcie się granic bytu, o wagę duszy bez balastu ciała…
Czujesz się jakbyś stał na progu domu, do którego nie możesz wejść, bo nie należy do ciebie. Wystarczy nacisnąć klamkę – podpowiada wewnętrzny głos, ale nie wchodzisz. Zawsze żyłaś w zawieszeniu pomiędzy światem rzeczywistym, a marzeniami. Przywykłaś. Stoisz na progu, próbując uchwycić znaczenie tej chwili – przejścia ze starego świata do nowego – od JA z krwi i kości, mieć i móc do JA bez wyraźnie zarysowanych granic. Zmiana jednego wymiaru w równaniu bytu – masa równa zeru, a taka różnica. Duszy nie widać. Zgon stwierdzony – przezroczysta skóra, zaledwie grymas nieznaczny ust ciągle karminowych.
Co ze sobą zabierasz? Tobołek skarbów – puste ręce, kilka szkiców twarzy wyrytych w pamięci, a może wymalowanych w wyobraźni? Pamięć to płachta na byka – kartoteka obrazów, dźwięków, smaków, zapachów i uniesień. Nigdy klęsk.
Kto by cię tam chciał, takiego z klęsk poskładanego, złamanego życiem nieszczęśnika? Lepiej pamięć przypudrować, głowę unieść wysoko, choćby się szło do piekła.
Cykl życia: czyjaś drżąca tęsknota, połączenie się substancji – ziarno duszy, serce bijące w szóstym tygodniu, myśl z włosami, płacz – światło, przestrzeń, chmury nad głową, dotyk obcych dłoni na plecach, pierś olbrzymki, chrzest – nazwane istnieje, świat z perspektywy siedzącej, dwie nogi prowadzą tam gdzie chcesz, dźwięk z wnętrza osobny od brzmienia świata, poznanie, wkuwanie, zapominanie, 10 000 godzin stawania się kimś, pierwsza miłość cierpko–słodka, ślad krwi na języku, palce splecione, ,,ja,, z żebra ,,ty,, ulepione, szczęście, złoto – czasem w brylant zdobne, proza dnia i poezja nocy, praca – twórczość lub jarzmo, jak cię widzą inni, wiesz, że nic nie wiesz, zmarszczki przebudzenia, odrodzenie, głodne oczy, mocniejszy karmin szminki u niej, u niego motocykl, doznawanie, 10 000 godzin zapominania kim się stałeś, puste krzesła obok, kronika przewidzianych śmierci, ból zwycięstwa, że się dobiegło do mety, pierwsza od lat spowiedź – ostatnia rozmowa, rozdzielenie substancji, widok z dystansu, obce palce na zimnych powiekach, deski pod plecami, zaschnięte grudki ziemi rzucane na drewniane wieko, kwatera za płotem sąsiada, znicz co roku – świat widzialny. Stop.
Świat niewidzialny.
– Jesteś moja mała! Chodź! – Patrzysz w oczy Bytu. Ogarnia cię czysta miłość. I pod tym spojrzeniem jesteś całością. Słyszysz tylko – Czy mnie kochasz?
Tu przeczytasz moje wybrane miniatury i opowiadania: Toast, Marzenie o zapachu arbuza, Haust ciszy, Spotkanie w parku, Pustka, Szum chabrów, Królowa życia, Zimowa opowieść 2019, Schody, Róże na okno, Skala szarości, Rytuał przyjaźni, Szepty, Mury i mosty, Misiak.
Wszystkie prawa zastrzeżone
Anna Stranc
28 kwietnia, 2020Piękny koniec. Od razu śmierć przestaje być straszna.
Olga Bartnik
28 kwietnia, 2020Dziękuję Anna 🙂 Całe życie ją jakoś oswajamy. Choć dla nas ludzi cywilizacji pozytywności, przyjemności koniecznie łączącej się z każdym momentem i działaniem, długiego życia, śmierć jest swoistym tabu, albo niechcianą ciotką, której obecność wypieramy. Dla ludzi starych czasów była powszechna, namacalna, konieczna, a zatem i konieczne było poszukiwanie odpowiedzi na egzystencjalne pytania… nie tylko jak żyć, ale co jest po życiu…? Pozdrawiam ciepło z fiordów, Olga
Jarek
28 kwietnia, 2020Olgo… zaniemówiłem… zaczytałem się w tym … raz.. i kolejny… i kolejny raz to zrobię. Nie wiem, co napisać by nie zabrzmiało zbyt banalnie, zbyt pompatycznie… wiem, że czytałem jak swoje, tylko znacznie bogatsze, piękniejsze z mnóstwem mądrych słów, których nie użyłbym, by wyrazić…
„Czujesz się jakbyś stał na progu domu, do którego nie możesz wejść, bo nie należy do ciebie….”
Niektórzy tak mają… całe życie.
A ja skłaniam się nisko.
Jarek Szostek
28 kwietnia, 2020Olgo… zaniemówiłem… zaczytałem się w tym … raz.. i kolejny… i kolejny raz to zrobię. Nie wiem, co napisać by nie zabrzmiało zbyt banalnie, zbyt pompatycznie… wiem, że czytałem jak swoje, tylko znacznie bogatsze, piękniejsze z mnóstwem mądrych słów, których nie użyłbym, by wyrazić…
„Czujesz się jakbyś stał na progu domu, do którego nie możesz wejść, bo nie należy do ciebie….”
Niektórzy tak mają… całe życie.
A ja skłaniam się nisko.
Olga Bartnik
28 kwietnia, 2020Jarek, bardzo Ci dziękuję za to, że się dzielisz swoimi refleksjami po przeczytaniu, to dla mnie bezcenne. Pióro nie ustaje w pisaniu 🙂 Pozdrawiam ciepło, Olga
Monika
4 września, 2020Nie wiem, czy śmierć może być piękna? Tutaj jest ❤
Janusz Niżyński
28 kwietnia, 2020Ciekawa intelektualna etiuda. Spekulujesz i epatujesz własną ujmującą wizją egzystencjalnej prawdy o końcu.
Lubię Twoje skojarzenia, porównania, rozbłyski myśli. Czytało nie świetnie. Gratuluję!
ps.
Unikaj oklepanych zwrotów typu: „tu i teraz”
Olga Bartnik
28 kwietnia, 2020Januszu, dziękuję za dobre słowo 🙂 Pozdrawiam, Olga
il costruttore
28 kwietnia, 2020Prześladuje mnie myśl, że Twoja historia opowiedziana w miniaturze i ten z Leśmianowego 'z dziennika’ to jedna, spójna historia…
Zatem jako komentarz…dalszy ciąg ?
https://www.youtube.com/watch?v=RpHosIIrkcY
Piękne, plastyczne i poruszające. Aż chciałoby się umrzeć 😀
Olga Bartnik
28 kwietnia, 2020Il Costruttore Szczerze wzruszający komentarz. Pięknie dziękuję i choć lata świetlne dzielą mnie od ideału pisarskiego Mistrza Leśmiana, to słuchając uciesze się tą chwilą.:) Olga
Katarzyna Katisha Winters
30 kwietnia, 2020Olgo, nie umiem znaleźć odpowiednich słów…Twoja wizja przejścia przez otchłań śmierci szczerze mnie wzruszyła. Zaiste, seraficzna to imaginacja. Piękna. Wielkie gratulacje!
Olga Bartnik
30 kwietnia, 2020Kasiu, Pięknie dziękuję. Moje niszowe pisanie 😉 Ściskam, miej dobry dzień. Olga
Anna Judge
30 kwietnia, 2020Olu, wciąż zaskakujesz przemyśleniami. Głębokimi , wrażliwymi stwierdzeniami doprowadzasz czytelnika do pewności, że mimo wszystko za TAMTYMI drzwiami nadal jesteśmy. Wprawdzie poruszamy się w innym wymiarze, ale jednak…Czy zabieramy z sobą wspomnienia? Któż to wie…W Twojej interpretacji – tak. I to jest niezwykle optymistyczne. Niemniej najbardziej pocieszającym jest fakt, że spotykamy TAM Najwyższy Byt i stajemy się miłością, współuczestnicząc z Nim i doświadczając Nowego Bytu.
Pięknie, poetycko wprowadzasz nas, czytelników, w ten świat.
Olga Bartnik
1 maja, 2020Dziękuję Aniu, Ty wiesz, że ten Byt ma dla mnie konkretne imię, jest biblijnym Słowem. Ja oczywiście się boję śmierci, ale też nie mogę doczekać się spotkania z Nim – z Chrystusem. Myśli same do Niego biegną. Ściskam Cię mocno. Ola
Janusz
4 września, 2020Twój tekst, Olgo, przywołał mi pamięć mojego zawału serca i woli walki o siebie. Udało się, było to 8 lat temu, dziś żyję normalnie, chodzę na pływalnię, z kilkami też. na szczęście nie zajrzałem nawet na tę drugą stronę.
Olga Bartnik
4 września, 2020Januszu, nie wiedziałam, że masz takie trudne doświadczenie za sobą. Bardziej rozumiem teraz Twoje motto „wycisnąć życie jak cytrynę”. Pozdrawiam Cię mocno:) Olga
Jaga
10 września, 2020Jestem w szoku. Nigdy nie myślałam tak kojąco o śmierci. Zburzyłaś moją wizję strachu, dziękuję
Olga Bartnik
10 września, 2020Hej Jagusia, jak ja lubię burzyć strachy! i to kojąco! super, cieszę się. Ściskam mocno, Olga