– Bolało?
– Bolaało. – potwierdziłem. Co miałem powiedzieć? Skłamać, by myślała, że jestem jakimś śmakim bohaterem? Lepiej dla niej, żeby wiedziała, że wszystko, nawet miłość, ma swoją cenę. Cenę bólu. Ten był jakiś taki śmaki, w sumie do zdzierżenia. Wystarczyło zacisnąć zęby. Dziara pytał czy chcę drewienko, albo kawałek skóry między zęby. Głupie jakieś takie śmakie mi się to wydało. Zaprzeczyłem. Niech wie z kim ma do czynienia. Pod koniec łzy mi pociekły. Zamrugałem. Udawałem, że nie z bólu, a on udawał, że nie widzi. Równy gość.
– Co, dla dziewczyny sie dziarasz? – spytał, memłając zwitek tabaki z jednej strony dziąsła na drugi.
Kiwnąłem. Człowieku – myślałem – jak inaczej by mi to do głowy przyszło? Czy ja jakiś kryminał jestem czy co?
– Teraz prawie wszyscy sie dziarajo – ciągnął niepytany. – Trend taki.
– Aha…
– Jak cie panna zobaczy, to ocipieje, tak piknie bedzie.
No, mam nadzieję, że tak właśnie będzie – pomyślałem – bo jak nie tak, to śmak by było. Leżałem na fotelu pod lampą jak u dentysty. Myślałem o tym jak ona, moja księżniczka, mi podziękuje. Jak oczki jej się zaświecą, włosy rozsypią… Jak mnie weźmie za rękę i poprowadzi tam, gdzie już byliśmy, ale tak jak nigdy przedtem. To dopiero będzie.
– Stary, bo wiesz, ten napis, w sumie spoko, tylko tak jakoś… płasko wyszło. Moge kolorem podcieniować – rzucił dziara znad zmarszczonych brwi.
– Kolorem… – Mrugnąłem, bo wbił mi się igłą tak, że włosy stanęły mi dęba. Miałem dwadzieścia trzy lata. Stary kuter rybacki w dzierżawie. Nie przekładałem gotówki z kieszeni do kieszeni.
– No wiesz, czerwonym czy niebieskim, jak wolisz.
– A za ile to chodzi?
– Stówke dorzucisz i oblecim.
– Stówkę – powtórzyłem. Kolejną, panie, aż spłuczę się doszczętnie, tylko porcja bólu w gratisie. „Stówkę-śmufkę”, niech to, dwa dodatkowe kursy i będzie. – Co tam, dziergaj i za stówkę.
– Na jaki? Czerwony robi wrażenie. Faceci wracajo po czerwień jak szaleńcy. Warta cierpienia podobno, sie opłaci. – Mrugnął wymownie. – Dziewczyny, kurka, lubio czerwień. Że to niby wprost wyznanie. Kolor miłości i tam takie.
Śmakie – pomyślałem, a rzuciłem:
– Na czerwono dawaj! – zapodałem melodię i dalej zaciskać zęby.
*
– Bolało? – Mrugnęła przy tym, bo zaszkliły się jej oczy. Malinowe usta wydęła w podkówkę jakby chciała się rozbeczeć. Włosy wiły się wokół głowy jak aureola.
– Bolało, ale co, jesteś tego warta.
– A co tam jest napisane pod tym plastrem?
– Ekologicznym… Jak to co? Twoje imię.
– Moje… imię? Stworzycielu słodki, Grzesiu, toż my się znamy dopiero od tygodnia. Ja…
– Od tygodnia, Gośka, ale jak się znamy! Na cztery strony świata! – powiedziałem, a pomyślałem: na wylot, w kosmos! – I w dowód miłości … co się dziwisz? Uczuciowy jestem. Pomyśl, za trzy takie same tygodnie jak ten i miesiąc znajomości świętować będziemy.
– Grzesiu… ja tylko muszę…
– To wspaniale na to czekałem. Tam na tym fotelu myślałem tylko o tobie i o tym… – Nachyliłem się do niej.
– Grzesiu!
– Nie marudź kobieto. Boli mnie. Seksu chcę! – Zgarnąłem ją niedziaranym ramieniem. Kto wie, może j e s z c z e niedziaranym. Ale ona jakaś taka, śmaka, mi się wydała! Do tej pory nie musiałem się tak wywnętrzać. Wystarczyło, że spojrzałem i wiedziała w jakim temacie mi zwoje pracują.
– Och, Grzesiu, chodź, no chodź… – Przygarnęła mnie, a jakoś tak zdało mi się, że z litością patrzyła. Ale zaraz mgłą mi oczy zaszły i już nie wiedziałem gdzie sufit, gdzie podłoga. Wyczynialiśmy rzeczy, że się złotej rybce nie śniły.
– No – zagaiłem elokwentnie – to jednak prawda, co mówią, że nie ma prawdziwej miłości bez bólu.
Milczała.
– Co, Gośka? – Klepnęłem ją, aż się rozległo. Zachęty do gadki potrzebowała czy co?
– Grzesiu, muszę ci coś wyznać.
– Tak, ja ciebie też, Gośka. Ja ciebie też. Powiem ci, zeszło to na mnie jak piorun na pełnym morzu, jak stałaś na mojej łodzi w tej sukience w kwiatki
– W groszki.
– No dobra, w groszki… Jeszcze cię taką pamiętam i potem taką na pokładzie, pod pokładem, w krajobrazie… Sama wiesz.
– Grzesiu, wiem – ryknęła i buczała już na dobre. Coś się obsrało, może jej się nie podoba, że ja o tych kwiatkach-śmatkach…
– Ej, Gonia, następnym razem zapamiętam, że to kwiatki, groszki, paski, co chcesz… no nie rycz, bo wymiękam. Facet jestem no…
– Grzesiu, ja ci tylko próbuję powiedzieć, że my się tak krótko znamy, a ja tak się ze sobą nie obnoszę… zwykle – wyznała prawie szeptem, jakby kto słuchał za ścianą. – Grzesiu, ja nie wiedziałam, że się w sobie zakochamy… i jak ci się wtedy przedstawiłam, pamiętasz, Grzesiu…
Kręciła jakieś watę cukrową na boku czy co? – Ręce z tych nerwów zaczęły mnie kręcić. Czerwone plamy zaraz z niej zostaną – pomyślałem.
– No, pamiętam… i
– Przedstawiłam się Gosia, chociaż… muszę przyznać – zacisnęła oczy – że na imię mam Zuzanna.
– Zu… co? – ryknąłem, przyznaję, za mocno i doprowadziłem ją do szlochu. – I co ja teraz z tym takim srakim… – gapiłem się to na nią, to na zalepiony ekologicznym plastrem tatuaż z jej-nie jej imieniem – zrobię?
– Nie wiem… – powiedziała tak głupawo, że aż uroczo. – Może wywabić da się.
– Wywabić to ja ciebie prędzej wywabię, niż dam się jeszcze raz igłować.
Płakała jak najęta płaczka żydowska, aż mnie litość zdjęła.
– Nie becz, Go… Zuzanna… też ładnie. – pocieszałem nie wiem bardziej ją czy siebie. Ramię piekło, ale nie chciałem nawet patrzeć. – Tylko czegoś ty mi tego od razu nie powiedziała?
– Ja… ja… chronicznie nieśmiała jestem… To przez to imię: Zuzanna to, Zuzanna śmo… Wszystkich facetów onieśmiela. Od przedszkola. A skąd mogłam wiedzieć, że tym razem miłość życia spotkam?
– Ot, głupia, ja wiedziałem! Przecież o prawdziwą miłość złotą rybkę prosiłem!
Rubbestadneset 15. lutego 2021
*
Moje wybrane opowiadania i miniatury: Toast, Marzenie o zapachu arbuza, Haust ciszy, Spotkanie w parku, Pustka, Szum chabrów, Królowa życia, Zimowa opowieść 2019, Schody, Róże na okno, Skala szarości, Rytuał przyjaźni, Szepty, Mury i mosty, Misiak, Dzień ostatni?, Anioł w rogu pokoju, Śpiew drozda, Kolekcjonerka marzeń, Wilczyca, Komoda pamięci, Anioły pod mostem.
Wszystkie prawa zastrzeżone
1 Odpowiedź
J.Gibons
17 lutego, 2021Ha! Historia z dowcipem i morałem 🙂
Olga Bartnik
17 lutego, 2021ukłoniłam się Jadzi ślicznie 😉 Olga
Monika Pertek
17 lutego, 2021Kwikłam zez śmiechu 😁
Olga Bartnik
18 lutego, 2021Moniko, Cieszę się, że potrafiłam Cię rozbawić 🙂 Olga
Anna Stranc
17 lutego, 2021To się porobiło 🙂
Olga Bartnik
18 lutego, 2021🙂 Dzięki, Aniu, że przeczytałaś i zostawiłaś ślad. Olga
Janusz
19 lutego, 2021Bolesne qui pro quo. Fajnie się czytało. 😀
Olga Bartnik
20 lutego, 2021Dziękuję, Januszu. Fajnie się pisało 😉