Ruina | Wiersz

Ruina

 

Był ruiną –

Domem bez okien.

Bramą bez drzwi.

Twarzą bez oczu.

Drzwiami bez klamek.

Puszką bez otwieracza.

Ciałem bez duszy.

Żadnej łączności sygnału śladu

bytu.

Wyjałowiony grunt,

na którym zamieszkałam.

Myślałam: może sny ma kolorowe?

Zasypiał, budził się niemy i głuchy.

Kto jak nie ja, myślałam,

nakręci na nowo sprężynę czasu,

aż mu się zachce

b y ć  teraz zaraz,

a nie tam gdzieś kiedyś.

Nie wierzyłam, że tam pod spodem,

w fundamentach, piwnicy

nie płynie krew.

Może gdyby wbijać szpadel głębiej,

zetrzeć paznokcie – skrobać do tynku, do cegieł

odsłonić martwe nerwy, 

konstrukcję szkieletu,

dałoby się jeszcze w nim ożywić

wiarę – widok z okna sypialni,

nadzieję – dźwięk kukułki co godzinę,

miłość – ogień trzaskający w starym kominku.
Miast tkwić bezdusznie w bezczasie.

 

Runął pewnego dnia.

I odsłonił mi  h o r y z o n t.

 

Rubbestadneset, 13. grudnia 2020

 

 

Inne wiersze wybrane:

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

Napisz pierwszy komentarz.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.